brak tu comiesięcznych instagramowych wycinanek, ale raz na jakiś czas można, zwłaszcza, gdy ze złotej (okej, może trochę deszczowej) jesieni nagle zrobiła się zima i nastało wszechogarniające zimno.
październik minął pod znakiem warszawskiego festiwalu filmowego (taak, muszę w końcu napisać o dwóch filmach, które widziałam!), czytania książki paula austera (recenzja poniżej), pierwszych ciepłych, domowych herbat, dużej ilości cappuccino wypitej w petit appetit i w green coffee, tradycyjnie już sporej ilości pieczenia (ach, muszle i ach, sernikobrownie) oraz pierwszego śniegu.
a na instagramie jestem pod nazwą: toluen.
9 komentarzy
Czmiel
1 listopada 2012 at 20:03Uwielbiam takie miksy. I kocham jesień za te herbaty!
ania
1 listopada 2012 at 20:10przypadkiem u mnie też dziś instagramowo-październikowy składak. Twój taki już bardziej zapowiadający nieuniknioną zimę, mój uparcie tkwiący w jesieni;) white plate nabyłaś?:)
tola
1 listopada 2012 at 21:59jeszcze nie, ale przeglądałam w księgarnio-kawiarni, jest przepysznie :)
ania
2 listopada 2012 at 17:11szkoda, że nie mam gdzie przejrzeć, ale i tak jest na mojej wishliście :)
Monika
1 listopada 2012 at 20:48przyjemnie brzmią te kafejki;)nie ma co,listopad rozpoczynam kawową wizją:)
pozdr./m.
the fashionset
2 listopada 2012 at 16:02Świetny kolaż :)
folje
2 listopada 2012 at 17:48szałowe okulary!
Agnieszka
3 listopada 2012 at 04:33a ja nie wiem kiedy ten październik zleciał…zatrzymałam się na chwilę nad Twoim, podoba mi się!:)
Agnieszka
3 listopada 2012 at 15:11mój październik to przede wszystkim: popkultura,psychologia i herbata lipton z miodem i cytryną.