Zamykam oczy i znów jestem na Campo di Fiori. Jem budino z pobliskiej piekarni i jedyne, co odczuwam to błogi spokój. Uśmiecham się do męża, który zamiast słodkości wybiera pizzę, jakżeby inaczej. To nasze śniadanie. Po kilometrach wędrówek z dnia poprzedniego mamy przed sobą kolejny dzień spacerów. Od Trastevere, przez Watykan i wzdłuż Forum Romanum, do Koloseum. Odhaczam na mapie kolejne piekarnie. Pizza na kawałki to najlepsze co może nas tu spotkać. Tak, ja myślę głównie o jedzeniu. P – czyta mi historyczne ciekawostki. Zwiedzamy, ale trochę niespiesznie i głównie śladami smakowitości. Kupuję ziarenka kawy w czekoladzie, zajadam się ulubioną pizzą z ziemniakami i mogę wracać. Misja spełniona. A tak na serio, to rozkochuję się w tym mieście coraz bardziej i od trzech dni zastanawiam się, czy jesienią uda mi się tam wrócić.
Previous Post
Kobiecość
Next Post
Kołdra jak burrito i filmowe odkrycia
17 komentarzy
Kinga
28 stycznia 2015 at 21:43Kochana, zdjęcia są jak zwykle obłędne! Idealnie oddałaś klimat tego miasta, widzę, że mieliście udaną pogodę. Nie dziwie się, że chce Wam się tam wracać i jeśli tylko będziecie planować kolejną podróż, to koniecznie po drodze do Rzymu zahaczcie o Florencję – moim zdaniem najpiękniejsze miasto nie tylko na samym Półwyspie, ale i w Europie, a nawet na świecie. Ja uwielbiam tam wracać i ponieważ spędzałam tam większość wakacji mojego dzieciństa, sentyment jest ogromny. Teraz jak tam przyjeżdzam, nie tylko wracają wspomnienia, ale też patrzę na to miasto zupełnie inaczej. W zasadzie za każdym razem tak jest i niezmiennie z tak samo wielkim zachwytem. Polecam serdecznie i służę pomocnymi wskazówkami przed podróżą ;)
tola
28 stycznia 2015 at 22:15właśnie, będąc w Rzymie, Paweł też wspomniał o Florencji :) pojedziemy! a wtedy na pewno się do Ciebie zgłoszę :)
kajaszafranek
28 stycznia 2015 at 21:49pięknie! jakby się tam czas zatrzymał, ale jednak tętniąc swoim rytmem i swoim życiem nieustannie.
Nigdy nie byłam, ale mam nadzieję, że kiedyś się udam, bo warto być w tym miejscu choć raz w życiu uważam..
Aga
28 stycznia 2015 at 21:52Czy na zdjęciu z kawami widzę może moją ukochaną „Roma Sparita” ;)?
Parę dni temu również spędziłam kilka dni w Rzymie i umocniłam się w przekonaniu, że to miasto naprawdę ma w sobie coś. Oczywiście podążałam kulinarnym szlakiem ;) Pizza koniecznie w Pizzarium (mam ich książkę kucharską, świetna!), makaron w parmezanowej misce właśnie w Roma Sparita i kawa w Sant’ Eustachio (doskonałe, kremowe espresso plus ta atmosfera). Oprócz tego polecam jeszcze miejsce, o którym chyba rzadko mówi się w przewodnikach – niedaleko Circo Massimo jest takie wzgórze, piękna dzielnica, willowa, mało jest tam turystów. Na placu Cavalieri di Malta (niedaleko kościoła Św. Sabiny) jest taka wielka, stara brama z dziurką od klucza, przez którą widać pięknie kopułę Bazyliki Św. Piotra. Wiem, brzmi dziwnie, to trzeba po prostu zobaczyć ;) Pozdrawiam ciepło i czekam na więcej rzymskich zdjęć! Aga
tola
28 stycznia 2015 at 22:20tak! Roma Sparita :) chcieliśmy tam pójść, ale tym razem nie daliśmy rady. oraz chyba mamy te same ulubione miejsca, bo Sant’ Eustachio też na mojej liście, i Pizzarium – zawsze i o każdej porze!
Aga
4 lutego 2015 at 21:43Wyczuwam tutaj przewodnik Uli ;)
tola
14 lutego 2015 at 09:08Roma Sparita od Uli, The Adamant Wanderer przeciera szlaki :)
Martyna
28 stycznia 2015 at 21:55Piękne zdjęcia, sama już nie mogę doczekać się czerwcowego wyjazdu do Rzymu! Zastanawiam się jaki obiektyw miałaś ze sobą, lub jaki generalnie bierzesz w podróże? :)
tola
28 stycznia 2015 at 22:2024-70, ale jest trochę ciężki i chyba wrócę do 50 :))
Ag
28 stycznia 2015 at 23:04Piękne zdjęcia, jak zawsze. Rzym mi się marzy, to jedna z niewielu europejskich stolic, których jeszcze nie odwiedziłam. No i przypomniałaś mi, że nie oglądałam jeszcze „Wielkiego piękna”:)
padusia
29 stycznia 2015 at 23:32Jak patrzę na Twoje piękne zdjęcia, to już mam namiastkę klimatu miasta. Marzy mi się ten Rzym już zbyt długo. Pewnie też bym pizzę na śniadanie zjadała! :)
agnieszka
7 lutego 2015 at 05:44prze prze piekne są Twoje zdjęcia, słów brak !! ps czy po obecności zenita na jednym ze zdjęć mogę spodziewać sie również analogow?:P
pozdrawiam.
tola
14 lutego 2015 at 09:06tak, powinno coś być, ale muszę skończyć kliszę :)
Paulina
9 marca 2015 at 12:02Aż chyba zaraz włączę Wielkie piękno… :)
Kaleight
15 marca 2015 at 13:06Przepiękne zdjęcia, miejsca, ah zazdroszczę :) tak pozytywnie oczywiście :)
i pozdrawiam serdecznie :)
Jagoda
4 maja 2015 at 13:59Czasami zdjęcia zastępują tysiąc słów. Tak jak tutaj.:) I już wiadomo co ciągnie nas do Rzymu! :)
Goodbye 2015 | tolala
1 stycznia 2016 at 14:06[…] naprawdę było bardzo niewiele. Zdarzyło nam się kilka krótkich, ale cudownych podróży (hello Rzym, hello Sztokholm!), a teraz, leżąc na łóżku z baldachimem i widokiem na zatokę i malutkie […]