Sobota rano wylot, niedziela wieczór powrót – i jedno małe marzenie spełnione. Wycieczka do Sztokholmu zaliczona. Krótko, bo krótko (ostatnio tylko tak), ale zawsze warto. Najbardziej dla muzeum fotografii Fotografiska i kawy w Drop Coffee, ale o tym za chwilę . Sztokholm to trochę skrzyżowanie Wiednia z Berlinem, niemiecka architektura i austriacki porządek – cytując mojego męża. I pierwsze, co się rzuca w oczy, to brak reklam i billboardów. Piękny to widok i rzadko spotykany. Cała masa atrakcji dopełnia wrażenie. A co się robi, gdy wysiada się z samolotu o 8 rano?
Jedzie się do centrum miasta, ale to oczywiste, a później idzie na dobrą kawę i śniadanie. Nasz wybór padł na Cafe Pascal. Ledwo zdążyli otworzyć, a my już wcinaliśmy buły. Miejsce bardzo przyjemne, z dużym wyborem śniadaniowym. 20 minut od dworca, ale przydał nam się taki spacer. A teraz porzucam chronologię i kolejne miejsca przedstawię według klucza: tam jest najfajniej!
Pełne wzruszenie i trochę zaniemówienie. Trzy wystawy, w tym jedna ukazująca 24 młodych fotografów szwedzkich i ich najlepsze ujęcia. Przekrój przez kraj, a także wiekowy, bo młodość dziś to jednak dłuższy czas życia. Lepszej wystawy nie mogłam sobie wymarzyć.
Fika i Kanelbullar, czyli kawa i szwedzka bułeczka z kardamonem. Obydwa smaki pierwsza klasa. Mimo, że bułka wygląda niepozornie (to był zdecydowanie domowy wypiek), to jest idealnie maślana, słodka i wyrazista. Nigdzie więcej już tak dobrej nie zjadłam.
Monteliusvägen
To jest takie miejsce, gdzie się idzie wąską ścieżką wzdłuż rzeki, obok pięknych szwedzkich domków, z panoramą miasta i widokiem na Ratusz.
Teraz zajrzymy do Grandpa, sklepu z pięknymi szwedzkimi (ale nie tylko) dodatkami do domu, ubraniami i akcesoriami. Ceny może nie cieszą portfela, ale głowa pozostaje pełna wrażeń i inspiracji.
Pozostając przy sklepach, zachorowałam na te torby i plecaki. Zdjęć z wnętrza sklepu nie mam, ale fotografie w przedsionku(?) zachęcają do zejścia w dół i nawiązują do wizji marki przepełnionej nordyckimi krajobrazami. Oraz trochę oszalałam, gdy wrzucili moje zdjęcie na swój Instagram.
Papercut to taki nasz Super Salon, tylko trochę większy. Każda książka, której dotknęłam, mogłaby automatycznie przenieść się do mojego mieszkania. Niestety takie czary nie działają, ale za to do Warszawy powędrowały notesiki. A Nitty Gritty to piękny sklep z pięknymi rzeczami. Nic dodać, nic ująć.
PARK PRZY KOŚCIELE ŚW. JANA
Najpierw mała wspinaczka, a później leżenie na trawie z twarzą skierowaną do słońca. Takie odpoczywanie bardzo lubimy. Nic to, że kurtka zielona od trawy. Kto by na to patrzył.
A dalej… reszta zdjęć z jednego wielkiego szwedzkiego spaceru. Jedyne, do czego nie mieliśmy szczęścia tym razem to jedzenie. Było trochę zawodu, stąd pominięcie knajp, ale raz na jakiś czas postanowiłam ukryć w sobie jedzeniowego freaka i skupiłam się na innych atrakcjach. Może następnym razem będzie lepiej. W stosownym czasie wrócimy do tematu.
12 komentarzy
Zuza
20 listopada 2015 at 19:51Byłam w Sztokholmie rok temu w maju i równie dobrze wspominam te kilka dni. Fotografiska tak samo stała się ulubionym wspomnieniem, zwiedzanie tego muzeum to był jeden wielki zachwyt, a potem ogromna motywacja do fotografowania.
I.Z.
21 listopada 2015 at 14:00Też miałam szczęście być w Sztokholmie niedawno. Poza kilkoma bezdyskusyjnymi zachwytami (tak, też Fotografiska:), samo miasto trochę mnie rozczarowało (ale ja mało miastowa jestem, może nie doceniłam…). Szwecja to przede wszystkim przecudowna przyroda i to też najbardziej podobało mi się w szwedzkiej stolicy -łatwość z jaką nawet pośrodku miasta można poczuć się z dala od tego miasta… Nawet przy bardzo krótkim pobycie warto wygospodarować parę godzin na wycieczkę po archipelagu (Waxholm jest najbardziej typowym kierunkiem, ale i bardzo atrakcyjnym, promy z Gamla Stan). Bardzo polecam! A fika to taki zwyczaj i mała przyjemność w postaci kawy i kanelbullar, jednocześnie, najlepiej w towarzystwie:)
tola
22 listopada 2015 at 12:52też miałam podobne odczucia, ale właśnie ze względu na to, że ostatnio jestem dużo mniej 'miastowa’ ;)
Wiola Starczewska
21 listopada 2015 at 20:43Chciałabym kiedyś mieszkać w Szwecji. Nie wiem, wydaje mi się, że byłoby to cool.
majkabally
22 listopada 2015 at 14:45ależ pogoda! To chyba było latem…? Zdradzisz?
Tez myślę, by się tam wybrać na 2 dni, bo loty są cudownie tanie :)
tola
22 listopada 2015 at 20:43w drugiej połowie września :) pogodę mieliśmy całkiem ładną!
majkabally
22 listopada 2015 at 21:19to duża wyjaśnia :) ale i tak mieliście szczęście, bo to miasto chyba należy do kapryśnych…
k
24 listopada 2015 at 08:05Ach piękny Sztokholm, aż zatęskniłam! Mam wrażenie, że tam nawet zwykły kiosk jakoś ładniej wygląda ;)
Aga
24 listopada 2015 at 12:53Hej Tola, w jakiej części się zatrzymaliście? Jade do Sztokholmu w grudniu – bedzie zimno, ale co tam! :)
tola
24 listopada 2015 at 20:31nocowaliśmy w jakimś hotelu w centrum miasta, korzystaliśmy bodajże z booking.com
Veganama
26 listopada 2015 at 12:09Mieszkam w Sztokholmie i jestem fanką wielu z tych miejsc, które wymieniłaś między innymi Dropp Coffe i Sandqvista. Piękne mają te plecaki, torby. Mój mąż zakupił sobie u nich torbę do laptopa i do dziś się nią zachwycam. Minimalizm w czystej postaci. Jeżeli chodzi o moje ulubione rejony w mieście to jest to zdecydowanie Södermalm. Zatracam tam poczucie czasu. Te urocze kawiarenki, małe galerie, sklepiki. Cudowny klimat. Do Fotografiska wybieram się niebawem, ciągle brak mi czasu przy dwóch małych berbeciach w domu. Już się ekscytuję na tę wizytę :)
Goodbye 2015 | tolala
1 stycznia 2016 at 14:13[…] niewiele. Zdarzyło nam się kilka krótkich, ale bardzo przyjemnych podróży (hello Rzym, hello Sztokholm!), a teraz, leżąc w łóżku z baldachimem i widokiem na zatokę oraz malutkie wyspy nadrabiamy […]