pierwszy wieczór i od razu kulinarne niebo. restauracja, a raczej bistro szefa kuchni christiana constanta (które znajduje się tuż przy polach marsowych) zachwyca pod każdym względem. na stolik lub miejsce przy barze trzeba odczekać swoje w kolejce, ale zdecydowanie warto. zjedliśmy kolację, wypiliśmy przepyszne wino, a na deser zamówiliśmy gofry z gorzką czekoladą oraz tradycyjne clafoutis z ciemnymi wiśniami. wyszłam stamtąd wniebowzięta.
Previous Post
surrounded by...
Next Post
paris part 2.
2 komentarze
rasp
9 maja 2012 at 23:10zazdroszczę! :)
gosia maik
12 maja 2012 at 16:55Cudowne zdjęcia, z pewnością było pysznie:)