Po pierwsze, to był najbardziej udany kulinarnie wyjazd od dawien dawna, po drugie Portugalia na wiosnę to strzał w dziesiątkę, a połączenie rozgrzanych na grillu ryb i owoców morza oraz spacerów pomiędzy smakowaniem różności (nawet i pod górę) w skąpanej słońcem Lizbonie to doświadczenie pobudzające do życia i pełne tęsknoty za latem, które już niedługo. Poniżej znajdziecie listę miejsc, w których było bardzo dobrze i wyśmienicie. Przeciętność omija ten wyjazd szerokim łukiem, za to doznania kulinarne takie, że palce lizać!
Manteigaria Fábrica de Pastéis de Nata
Rua do Loreto 2
Mimo, że najsłynniejsze ciastka są w Belem, to jednak w fabryce Manteigaria zjedliśmy najlepsze pasteis de nata i to tu wracaliśmy kilkakrotnie, by jeść je na śniadanie i na deser. Jednego dnia zjadłam 4 i wciąż nie miałam dość, ale ja mam oddzielny żołądek na budyniowe nadzienia i kruche ciasto.
Santini
Rua do Carmo 9
Lody pistacjowe były moim faworytem. Zjedliśmy je przed obiadem w Time Out Market. Kremowe, gęste i pełne chrupiących orzeszków. Do tego kwaśna marakuja, jakby wyjęta prosto ze skórki.
Time Out Mercado da Ribeira
Avenida 24 de Julho
Największy market ze świeżym jedzeniem w Lizbonie. Świetne miejsce na lunch, gdzie koło południa w wielkiej hali otwiera się kilkadziesiąt (naliczyłam około trzydziestu) knajpek. Wybór jest ogromny, od owoców morza, przez bacalhau (Portugalczycy potrafią przyrządzić dorsza na sto sposobów), po tapasy i hamburgery. Do tego młode zielone wino i można spędzić miło popołudnie. Nam najbardziej spodobało się okienko Henrique Sá Pessoa i tam zamówiliśmy sałatkę z ośmiornicy i zapiekanego dorsza ze szpinakiem, marchewką i gratin z ziemniaków.
Cafe Tati
Rua Ribeira Nova 36
Po obiedzie poszliśmy na kawę do Cafe Tati, tuż obok marketu. Marta Greber polecała tam lunche, jednak nasze brzuchy zapragnęły jedynie dobrej kawy i taką dostały. Poranek był dość mglisty, więc tym bardziej skupialiśmy się na jedzeniu i kawiarniach. Na szczęście popołudniu wyszło słońce. I tęcza na meblach, którą bardziej widać na Instagramie.
Cervejaria Ramiro
Av. Almirante Reis nº1 – H
Najpyszniejsza kolacja w Lizbonie. Tego miejsca nie da się opisać słowami, chociaż Ani wyszło to pięknie (i przesmacznie). Warto zrobić rezerwację, dzięki temu ląduje się w zupełnie innej sali na piętrze, bez długiego oczekiwania na wolne miejsce, którego nie ma za wiele. Z każdej strony słychać łupanie młotkami, śmiech gości i latające talerze z kelnerami, lub na odwrót. Stoliki są łączone, wiec jest szansa, że siedzi się blisko innych, ale to zupełnie nie przeszkadza, wręcz przeciwnie – można się wymienić poleceniami, bo pytać, czy to dobre nie ma sensu, gdyż wszystko tam smakuje cudownie. Krewety tygrysie, choć szczuplutkie, są wielkości wyciągniętej dłoni, a polane sosem cytrynowym smakują obłędnie. Do tego chrupiąca bułka wykąpana w oliwie i maśle. Tradycyjne krewetki w czochu i portugalskiej oliwie to klasyk dobry na przystawkę. Warto też spróbować percebes, które zachwalali nasi stolikowi sąsiedzi. Do tego kelnerzy, którzy uwijają się z każdym zamówieniem. Na dania czeka się minuty, dosłownie i podane z uśmiechem smakują jeszcze lepiej.
LX Factory
R. Rodrigues de Faria 103
Industrialny klimat i świetne przestrzenie. Nie tylko knajpy, ale też przepiękna księgarnia Ler Devagar (czyli Czytaj powoli), która zachwyca ścianami książek. Nam najbardziej spodobało się w kawiarni Wish, gdzie zjadłam bajgla, napiłam się wina/kawy i podziwiałam portugalski handmade. W A Praca zjedliśmy kolację i było całkiem smacznie, a najlepszy był deser – najsłynniejsze ciasto czekoladowe – w Landeau Chocolate.
Enoteca Belem
RTv. Marta Pinto 10
To miejsce znalezione na blogu Duże Podróże, do którego (do restauracji, nie do bloga) pędziliśmy w godzinach popołudniowych, martwiąc się, że za chwilę kucharze zrobią sobie siestę i odbijemy się od drzwi. Jednak miejsce okazało się czynne przez cały dzień, a my zjedliśmy przepyszny obiad, włączając w to najlepszą i najbardziej miękką ośmiornicę, jaką w życiu jadłam. Dorsz na śmietanie w kruchym lodowym rożku rozochocił nasze podniebienia, a ośmiornica na makaronie ryżowym i warzywna zupa okazały się duetem idealnym, godnym powrotu.
Pasteis de Belem
Rua de Belem nº84 a 92
Miałam wrażenie, że pasteis de belem są bardziej śmietankowe niż pasteis de nata w Manteigarii i przez to ciut mdłe, więc jeśli macie wybór, czy iść do Belem, to polecam zostać w Bairro Alto i tam podejrzeć, jak przygotowują słynne ciacha, a do Belem wybrać się na kolację do wyżej wymienionej Enoteki.. Lub po prostu na spacer wzdłuż rzeki.
Cafe Royal
Largo Rafael Bordalo Pinheiro 29 R/C
Mieszkaliśmy blisko Cafe Royal i mimo, że kawiarnia jest dość ciemna w środku, to na końcu jest mini ogródek ze ścianą zieleni. Kawa i przystawki w takim otoczeniu smakują dużo lepiej.
A Vida Portuguesa
Rua Anchieta 11
Na koniec miejsce, które zachwyci każdego wielbiciela ładnych rzeczy. Znajdziecie tu pięknie zapakowane sardynki, azulejos, czyli portugalskie kafelki, pięknie oprawione notatniki i dużo różnych ciekawych rzeczy.
To jeszcze chodźcie na kanapki w Porto!
A Sandeira do Porto
Rua dos Caldeireiros 85
W Porto zasmakowaliśmy pysznych kanapek. Dobrze zgrillowane, chrupkie warzywa, świeże dodatki, wypływające z każdej strony guacamole i kieliszek słodkiego i mocnego wina. Kwintesencja Porto.
Casa Guedes
Praca dos Poveiros
Gdyby to miejsce nie zostało nam polecone, przez właścicielkę mieszkania, które wynajmowaliśmy, pewnie byśmy nigdy do niego nie trafili. Z zewnątrz wygląda jak przydrożny bar, w którym starsi panowie od rana do wieczora piją piwo (delikatnie mówiąc), a tymczasem… w środku pełnia smaków. Mięso na mięsie i jeszcze więcej mięsa, na chrupiącej bule i nic więcej do szczęścia nie potrzeba. Nie mi, ale mężowi. Poleca więc wszystkim mięsożercom. Buła z mięsem, bez dodatków, a zamyka usta na chwilę z wrażenia. Oraz zdjęcie tego nie oddaje, ale warto.
Miss Pavlova
Espaço Almada 13
Wieczorem spacerując pomiędzy uliczkami trafiliśmy do pięknej cukierni, w której było chyba z piętnaście smaków na bazie bezy(!). Raj dla uzależnionych od białka i cukru. Ja skusiłam się też na tradycyjne ciasto portugalskie, mocno jajeczne i biszkoptowe. Ciekawy smak.
Mesa 325
Avenida Camilo 325 R/C
A jeśli na kawę w Porto, to do Mesa 325. Można usiąść wygodnie z książką, delektować się kawą, a kanapki i bajgle mają też całkiem niezłe. Na deszczowy poranek idealnie.
Jeśli i Wy macie smaka na Lizbonę i Porto, to koniecznie zajrzyjcie do tych miejsc. A w TOP3 jest zdecydowanie Cervejaria Ramiro, Enoteca Belem i pasteis de nata z Manteigaria Fábrica de Pastéis de Nata. Teraz zrobiłam się naprawdę głodna!
No Comments