Jeden deszczowy spacer, jednorazowy aparat i ja. Plus mąż i jego przyjaciel. Taką mieliśmy przygodę w Krakowie. Krótką, trzydziestogodzinną, ale ani przez chwilę nie byliśmy głodni. Zdjęć jedzenia nie ma, ale idźcie na ramen (zwłaszcza czerwony!) do Ramen Girl of Yellow Dog, bo bardzo warto!
5 komentarzy
Zuzia
30 czerwca 2015 at 23:20Jakim jednorazowym aparatem robiłaś zdjęcia?
Wszystkie wyszły super, wiem, że to nie kwestia aparatu, tylko twojego oka i tego momentu w którym naciskasz spust migawki, ale jednak jestem ciekawa.
Serdeczne pozdrowienia, Zuzia.
#haveaniceday
tola
30 czerwca 2015 at 23:21aparat jednorazówka kupiony na allegro, jak wpiszesz w wyszukiwarkę, to Ci powinno wyskoczyć :) dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam!
Praline
30 czerwca 2015 at 23:30Gdzie jest Sissi? Mieszkam w Krakowie od roku i jeszcze nie znalazłam, a logo wygląda zabójczo :)
tola
1 lipca 2015 at 06:03na Krupniczej, obok Yellow Doga :)
k
1 lipca 2015 at 23:27Oo to tym? Ale pięknie!