Zostało kilka dni do świąt. W domu bałagan, by nie powiedzieć inaczej. Okna nieumyte. W głowie lista prezentów… niezrealizowanych. Nie ma szans, by doszły na czas, a na myśl o wizycie w centrum handlowym robi ci się słabo. W tym roku miało być inaczej. Spokojniej. Wolniej. Bez ciśnienia. Udało ci się? Bo mi tak. Wiesz jak? Odpuszczając. Zatrzymaj się i spójrz na to z boku. Łatwo powiedzieć: odpuść. Z wykonaniem dużo trudniej, ale małymi krokami da się. Nie obiecuję, że to będzie proste, ale podam wirtualną rękę, by wesprzeć. To jak, zaczynamy przedświąteczny spacer o potrzebach?
Kolacja wigilijna. Spotykamy się całą rodziną przy wspólnym stole. Babcia nalewa barszczu do miseczek po brzegi wypełnionych uszkami. Ciocia się śmieje, że znów pogoda bardziej wiosenna niż zimowa. Dzieci spokojnie siedzą w krzesełkach, czekając na jedzenie. Brat z siostrą wymieniają uśmiechy, nie mogąc doczekać się spróbowania wszystkich dwunastu potraw. Czy tak wygląda rzeczywistość? Być może, ale nie zawsze. Często więcej w niej stresu i napięcia. Zwłaszcza, gdy jesteś wysoko wrażliwą osobą i zastanawiasz się, czy to jest to, czego naprawdę chcesz czy raczej spełniasz wszechobecne oczekiwania, a potem odchorujesz swoje.
Trudno, przeżyję. Nie chcę sprawiać problemów. Serio? To nie ty jesteś problemem.
W głowie szaleją myśli: o czym będziemy rozmawiać z wujkami, skoro tak rzadko się widujemy, czy zdążymy na pierwszą gwiazdkę, bo przecież dzieci mają swoje tempo ubierania i szykowania się do wyjścia, czy poczujemy wielkie uf, gdy przekroczymy próg drzwi… przy wyjściu. Czy moje wrażliwe dziecko spotka się akceptacją swoich zachowań. Jak ja zostanę oceniona ze swoimi decyzjami? Dużo tego. Gdy napięcie przewyższa radość ze spotkania, to czy naprawdę trzeba na nie iść? Czy musimy zrobić wszystko, bo tak wypada? Zdecydowanie nie. Pomyśl, co ci to da, a co zabierze. I co możesz odpuścić.
Już na etapie wybierania prezentu. W większych rodzinach fajna jest zasada, że jedna osoba losuje drugą i tylko jej kupuje coś na święta. Innym sposobem jest kupowanie prezentów tylko dzieciom. Jeśli napiszę, byś odpuścił/a prezenty, powiesz że to niemożliwe? To chociaż pomyśl, ile niepotrzebnych śmieci produkuje się po to, by spełnić poczucie obowiązku, przynieść podarunek, który nie do końca się spodoba (przecież tak rzadko się widujemy, skąd mamy wiedzieć, co lubimy) i albo zostanie rzucony w kąt albo podany dalej (pół biedy). W naszej rodzinie rezygnuję z opakowań. Prezenty daję saute i chociaż lubię ładnie zapakowane rzeczy, to zdecydowanie wolę ograniczyć produkcję torebek, wstążek, nawet papierów. Chyba, że mamy jakieś stare torby prezentowe, które wyciągamy co roku i wykorzystujemy na nowo. Wiecie, jakie prezenty nie wymagają wielkiej oprawy? Doświadczenia. Pisałam o nich w prezentowniku TUTAJ.
Spędzanie świąt w najbliższym gronie (rodziny czy przyjaciół) to jest to, co lubię najbardziej. I pewnie każda inna wysoko wrażliwa osoba też. Serio. Nie musisz odwiedzać każdej cioci, a na wigilię jechać w trzy różne miejsca. Czasami jedna wizyta to jest działanie ponad siły, nie mówiąc o większej liczbie spotkań. Pytanie, kto jest Ci najbliższy? Jeśli chłopak, partnerka, kot czy pies, i na tym lista się kończy, to jest to naprawdę okej. Wolisz leżeć w święta cały dzień w piżamie z najbliższymi u boku niż obskoczyć wszystkich wujków w eleganckiej sukience i pełnym makijażu? Zrób to. Być może inni będą zdziwieni i delikatnie mówiąc – niezadowoleni, ale ty w końcu zrobisz coś w zgodzie ze sobą. Trudne? Wiem. Ale zastanów się, czy to jest twoja potrzeba czy raczej oczekiwanie innych, że tak powinny wyglądać święta. Z perfekcyjnymi sukienkami, kupionymi specjalnie na tę okazję (100% poliester, oby nie), z uśmiechem przyklejonym do twarzy, pomalowanym mocniej niż zawsze okiem i myślą: Co ja tu robię?
My co roku wyjeżdżamy na święta. Odpuszczam sprzątanie, mycie okien, nawet gotowanie. W tym roku nie upiekłam nawet pierników z synem. Jestem złą matką? Nie. Po prostu miałam inne rzeczy na głowie. Lepsze czy gorsze? Po prostu inne. Co nie zmienia faktu, że w grudniu i tak spędziłam z Gustawem świetny czas, m.in. w Portugalii. Nie przywiązujmy się do szczegółów, nie skreślajmy rzeczy do zrobienia z listy, która tak naprawdę nie jest nasza. Tak jak wspomniałam, my wyjeżdżamy. Nie do rodziny – do hotelu. Robimy tak od kilku dobrych lat. Dzięki temu święta spędzamy w najbliższym gronie, z poczuciem, że nie trzeba się narobić, by ugościć wszystkich, że każdy zasługuje na odpoczynek i poczucie, że jest brany pod uwagę. Wtedy są prawdziwe święta bez spiny. Nie zrzucamy na nikogo obowiązków związanych z przygotowaniami. Nie oczekujemy od siebie niemożliwego. Wiemy, jak ciężko pracujemy całym rokiem, by nie dokładać jeszcze więcej w te świąteczne dni. Dbamy o siebie i taki wyjazd sprawia, że czas spędzony razem jest najprzyjemniejszy. Ktoś powie, że w hotelu nie czuć atmosfery świąt? Atmosfera to my, nasza relacja, nasza obecność w zgodzie ze sobą. Reszta nie ma większego znaczenia.
Jeśli wiesz, że rodzice/dziadkowie/wujkowie nie wybaczą ci braku spotkania w święta, a ty nie do końca masz ochotę na odwiedziny, decydujesz się na pójście na kompromis. Pamiętaj, że to jest twój wybór. Wybierasz coś, co niekoniecznie sprzyja, ale jednak zaspokaja jakąś potrzebę. Tylko jaką?
Godzina w gościach, a potem kilka godzin dochodzenia do siebie. Brzęczenia w głowie pytań: a kiedy drugie? Czemu nie poszukasz prawdziwej pracy? Dlaczego twoje dziecko idzie/nie idzie do przedszkola?
Masz ochotę zamknąć się w łazience (tym razem nie przed dzieckiem, ale tym, co słyszysz wokół). Co możesz zrobić? Zadbać o spokój – chociażby miarowym oddychaniem. Może następnego dnia zrobisz coś dla siebie. Pójdziesz na długi spacer albo wyśpisz się, bez potrzeby spieszenia się na śniadanie na daną godzinę. Nie zawsze łatwo jest odpuścić. Ba, jest to bardzo trudne. Ale pytanie siebie, czy ja tego potrzebuję, czy to mi jest potrzebne, czy robię to, bo tak wypada – to jest podstawa bycia ze sobą w szczerości i autentycznej relacji. Bo jak zgrzyta, to potem przyjdzie czas, że organizm powie STOP.
Trudno być wysoko wrażliwą osobą i mierzyć się ze świętami w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Ja wybieram spotkania z tymi, którzy naprawdę cieszą się z bycia z nami, którzy nie zadają pytań pułapek i widzą, że wspólny czas to często dawanie sobie przestrzeni. Bądźcie ze sobą blisko i z tymi, którzy to czują i akceptują.
Spokojnych świąt dla was i waszych potrzeb – akceptacji, autentyczności, przynależności, bycia widzianym, docenianym.
2 komentarze
Chmurka
3 stycznia 2020 at 13:10„Nie zrzucamy na nikogo obowiązków związanych z przygotowaniami.” – zależy jak na to spojrzysz. Obsługa hotelu mogłaby powiedzieć coś innego…
można też nie wyjeżdżać i nie szaleć z przygotowaniami bez odwiedzania wujków i cioć.
tola
3 stycznia 2020 at 14:57obsługa ma za to płacone ;)
można nie wyjeżdżać i nie szaleć, tylko nie jest to dla wszystkich łatwe.