jeśli wszyscy wokół bębnią, że jonathan franzen jest najlepszym pisarzem amerykańskim, swoistym następcą tołstoja, a sam barack obama twierdzi, że wolność to książka kapitalna, to albo rzeczywiście jest to arcydzieło, albo wielki bestsellerowy bubel promowany wszystkimi możliwymi kanałami. a co ja o tym sądzę? ku mojemu zdziwieniu muszę przyznać rację prezydentowi USA.
mimo, że początek mnie trochę zniechęcił, to po kilkudziesięciu stronach całkowicie wsiąknęłam w rodzinę berglundów. walter i patty poznali się na studiach. on, rozsądny mężczyzna, działacz ekologiczny. ona, dobrze zapowiadająca się gwiazda koszykówki. nie stanowili najpiękniejszej pary świata, ale mieli to coś, co pomogło im się odnaleźć. po ślubie ich życie nabrało tempa. patty poświęciła się rodzinie i zajęła się wychowywaniem dwójki dzieci. walter zaczął robić karierę, ale zapomniał o swoich potrzebach i porzucić swoje hobby. z biegiem czasu zaczęły pojawiać się problemy, które przez długi czas chowane były pod dywan. na wierzch wypełzła monotonia, zakradła się nuda, a każdy w rodzinie próbował radzić sobie na swój dobrze znany, choć nie zawsze skuteczny sposób.
w czym tkwi sukces wolności? w tym, że na podstawie jednej historii rodzinnej jonathan franzen ukazał całe spektrum problemów społecznych, z którymi na co dzień spotyka się każdy człowiek. można powiedzieć, że każdy z bohaterów uwikłany jest w wolność wyboru, ale sposób, w jaki podejmuje się decyzje nie zawsze prowadzi do szczęśliwego zakończenia. w powieści bohaterowie buntują się przeciw ograniczeniom, szukają ucieczki, pragną wolności, która jeszcze bardziej komplikuje sytuację. zbyt wiele opcji do wyboru sprawia, że ci ludzie nie potrafią się odnaleźć. błądzą, krążą, okłamują, starając się udowodnić, że w ich zachowaniu nie ma nic złego. tymczasem zaplątują się w coraz trudniejsze węzły. patty, czując się niedocenioną w domu żoną i matką, popada w depresję i alkoholizm. walter po dwudziestu latach odkrywa, że nie jest w stanie przekonać żony o swojej miłości. zmienia pracę, powraca do studenckich zainteresowań – do ekologii i wplątuje się w niezłą aferę polityczną. ich małżeństwo powoli się rozpada. przyczynia się do tego obecność osób trzecich. dzieci głównych bohaterów też nie mają lekko. za wszelką cenę próbują wyrwać się z toksycznych relacji z rodzicami, a przy tym popełniają dokładnie te same błędy, co oni.
jonathan franzen przygląda się swoim bohaterom z dokładnością i ze skrupulatnością rozkłada ich psychikę na czynniki pierwsze. ich zachowania wywołane przez konkretne doświadczenia z przeszłości stanowią szereg przykładów na to, jak wielkie znaczenie ma dla człowieka dzieciństwo. dwa, a nawet trzy pokolenia ukazane w powieści pozwalają przyjrzeć się pobudkom, pragnieniom i skutkom działań, których podejmują się bohaterowie. koniec końców, autor pokazuje, że nie ma rzeczy do pokonania i nigdy nie jest za późno na zmiany. w końcu na tym polega wolność.
ocena: 5/6.
6 komentarzy
Mowa liter
20 sierpnia 2012 at 20:26Kupiłam „Wolność” niedługo po tym jak pojawiła się na półce w księgarni i od tego czasu dalej jestem na 40 stronie. Tłumaczę sobie, że byłam zbyt zajęta, żeby przebrnąć przez tą pierwszą setkę. Przebrnąć – bo to chyba najlepsze słowo. Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że warto:)
tola
20 sierpnia 2012 at 21:04ja po 60 stronach stwierdziłam: okej, nie jest źle.
polecam, warto :)
Aśika
20 sierpnia 2012 at 22:07„w tym, że na podstawie jednej historii rodzinnej jonathan franzen ukazał całe spektrum problemów społecznych, z którymi na co dzień spotyka się każdy człowiek.” Brzmi jak opis Mody na sukces ;)
tola
21 sierpnia 2012 at 07:50moda na sukces niewiele ma wspólnego z prawdziwym życiem, a to ma :)
Anonymous
21 sierpnia 2012 at 06:53szczerze:lepiej rób zdjęcia niż pisz, zdjęcia są świetne
tola
21 sierpnia 2012 at 07:50świetnie jest być anonimem, a czytanie jest dobrowolne.