Na wakacje często zabieram ze sobą klasyków. I chociaż od mojego wyjazdu minęły już dwa miesiące, to nadal nie opisałam wszystkich książek, które wtedy przeczytałam. Jak to się ładnie mówi, lepiej późno niż wcale. Także tak. Akurat wyszło nowe wydanie Przekleństw niewinności, więc postanowiłam, że odświeżę sobie tę powieść. Po raz kolejny obejrzałam też film i poczułam, jak wielką moc ma historia sióstr Lisbon. Już jedna z pierwszych scen, gdy Cecilia na pytanie lekarza, czemu chciała popełnić samobójstwo, odpowiada: najwyraźniej doktorze, nie był pan nigdy 13-letnią dziewczynką – jest dla mnie kwintesencją całego filmu.
Powieść Jeffreya Eugenidesa od samego początku jest przeszyta smutkiem. Począwszy od prób samobójczych po codzienność bohaterów małego miasteczka. Narratorami są chłopcy, którzy marzą, by spotkać którąkolwiek z sióstr, zamienić z nią słowo, podejrzeć, co trzymają w swoich pokojach, dowiedzieć się, co robią, przesiadując całe dnie w wielkim domu. Całe miasto zwraca uwagę na dom Lisbonów, w którym panuje niemiecki ordnung. Matka sprawująca władzę nad córkami budzi postrach, ale też szacunek. Nic nie dzieje się bez jej wiedzy, a przynajmniej tak jej się wydaje. Gdy dochodzi do szeregu tragedii, jest już za późno, by cokolwiek zmienić. Srogie wychowanie i brak zrozumienia zupełnie nie zdają egzaminu. Dziewczyny nie miały prawa się sprzeciwiać. Buntowały się w środku, by na koniec wybuchnąć.
Wydawało mi się, że film Sofii Coppoli nie dorówna książce. Ależ się pomyliłam. Był doskonałym uzupełnieniem. Po czternastu latach od debiutu nadal mam ochotę do niego wracać. Eugenides zwrócił uwagę na syndromy dorastania i trudną drogę dojrzewania, a Coppola pięknie to pokazała poprzez obrazy i dźwięki. Nie wyobrażam sobie lepszego tła muzycznego od utworów zespołu Air. To jeden z niewielu przypadków, gdzie książka i film tak dobrze ze sobą współgrają. Jestem zachwycona.
16 komentarzy
Olimpia
17 września 2013 at 20:36Uwielbiam! Poza tym zdjęcia są piękne, ten film to estetyczne spełnienie marzeń. :)
Sernik z pieprzem
17 września 2013 at 20:39Pierwszy i ostatni raz w moim mniemaniu film dorownal ksiazce; ba! jest rownie doskonaly :) a i soundtrack nalezy do mojego top5,haha ;) przypomnialas mi, ze dawno nie sluchalam Air i czas to zmienic ;P
Sernik z pieprzem
17 września 2013 at 20:39Przeczytaj Middlesex tego samego autora, koniecznie! ;)
tola
17 września 2013 at 20:50middlesex czytałam w liceum i bardzo mi się podobała ta powieść :)
M.
17 września 2013 at 21:21A ja jestem ciekawa czy „Intryga małżeńska” dorównuje „Przekleństwom niewinności”.
Poza tym dobrze, że przypomniałaś mi o ekranizacji, bo miałam ją obejrzeć po przeczytaniu książki.
Anna
18 września 2013 at 00:30Kocham ten film. I mam nadzieje ze zrobia filmatyzacje z Middlesex – super ksiazka.
Kulturalna Dolina
18 września 2013 at 06:49Uwielbiałam tę książkę, chyba muszę ją sobie odświeżyć :)
Made of Nothing
18 września 2013 at 08:13Doskonałe i film, i książka:)
Fashionitka
18 września 2013 at 10:07Zgadzam się! I książka i film mnie zachwyciły, a to niestety nie często się zdarza. I też niedawno nabyłam, tym razem w wersji angielskiej :-) Teraz poczekam na święta :-) A właśnie, jak Intryga? Bo też jeszcze nie zaczęłam czytać…
tola
18 września 2013 at 10:31intrygę porzuciłam w połowie, zupełnie o niej zapomniałam. chyba muszę zacząć od początku :>
Fashionitka
18 września 2013 at 21:53Och, też tak miewam. Zaczynanie od początku mnie zawsze zniechęca do powrotu, ale przecież bez sensu zaczynać w połowie. Ja to nigdy nie pamiętam detali… ;-)
Mona Te
18 września 2013 at 18:42Film mogę oglądać co kilka miesięcy, kocham, po prostu kocham. A książkę, cóż, jeszcze, ze wstydem przyznaję, nie czytałam, ale mam kupione wznowienie i na pewno przeczytam w najbliższym czasie a potem odświeżę sobie film :D
Ag Kaczmarek
18 września 2013 at 19:58muszę obejrzeć!!!
k
19 września 2013 at 16:51Właśnie kilka razy zabierałam się do tego filmu, ale nigdy nie miałam na niego nastroju…i chyba teraz po Twoim wpisie zmieniłam zdanie, skorzystam z ostatnich dni wolnego i obejrzę!
Funnylittlefrog
19 września 2013 at 21:09Nie wiem, jak to się stało, że nie miałam pojecia o istnieniu tej książki. Film bardzo lubię za kontrast: słodkie, pastelowe kolory i smutek.
Karolina
23 września 2013 at 06:24Co blogi robią z ludźmi… Powinnam się szykować do pracy, a właśnie zabrałam się za poszukiwania filmu. Już wiem, co będę oglądać w tym tygodniu!