Hotel dla twoich rzeczy to trochę pamiętnik, trochę fikcja, a trochę próba uporządkowania swojej przeszłości. Autorka otwiera się do tego stopnia, że już na początku przyznaje, że nie wie, czy da sobie radę w tej opowieści. I czy kogoś ona zainteresuje? To trochę strzał w kolano. Jeśli pisarz nie jest pewien tego, co napisał, to jak mają być pewni czytelnicy? Ale z drugiej strony jest w odważna w swej opowieści. Pokazuje swoją słabość. Odkrywa ludzkość: patrzcie, jestem taka jak wy, też mam swoje lęki i obawy, ale idę do przodu i próbuję.
Joanna Jagiełło często w tej książce powtarza, że jest szczęściarą i widzi dobre strony swojego życia, bez względu na niesprzyjające warunki. To, co podoba mi się w jej postawie to świadomość, że podstawą pozytywnego widzenia świata jest wdzięczność. Samo słowo dziękuję otwiera przed nami oddzielny rozdział doceniania tego, czego się doświadcza. Mam wrażenie, że ostatnio ludzie nie bywają wdzięczni, częściej: roszczeniowi. Skrajny optymizm jest mi dość obcy, jak również częste wychodzenie z opresji poprzez pozytywne nastawienie, jednak w natłoku doświadczeń, które przeżyła autorka, znalezienie złotego środka, dzięki któremu człowiek staje na nogi jest godne uwagi.
Podtytuł O życiu, macierzyństwie i pisaniu dokładnie zdradza, czego możemy się spodziewać. Studium przypadku kobiety, która dostrzega w życiu tylko to, co dobre, nie stroni od opisywania swoich macierzyńskich błędów oraz buduje swoją pozycję pisarki, od wątpliwości poprzez wiarę, że wszystko się ułoży, po pewność, kim chce być.
Z początku trochę męczyła mnie ta huśtawka, ale szybko skupiłam się na samej opowieści, a nie na odczuciach. Powrót do dzieciństwa sprawił, że wróciłam również do swojej historii. Do misy, z której zawsze wyjadałam cukierki, gdy byliśmy w gościach u cioci i wujka; do wyjazdów na kolonie; do kanapek z masłem i cukrem; do bycia zosią samosią. Historia macierzyństwa jest mi obca, ale uderzyło mnie poczucie odpowiedzialności jej starszej córki. Pomyślałam również, że gdy brakuje jednego z dwójki dorosłych przy wychowywaniu dzieci, to wtedy dziecko może przejąć obowiązki jednego z rodziców. Moment, gdy to córka opiekuje się matką daje dużo do myślenia. Joanna Jagiełło nie boi się swojej historii, konfrontuje ją ze sobą, z czytelnikami. Myślę, że wiele matek może odetchnąć z ulgą. Często surowo oceniane przez innych mogą odnaleźć się w historii autorki, która z dystansem i humorem podchodzi do życia, macierzyństwa, a także samego pisania. Tak jak napisałam, tytuł wskazuje drogę. W środku jest sporo ciekawych spostrzeżeń i anegdotek, choć bywa też zwyczajnie i nudno, jak to w życiu.
2 komentarze
kamila
2 listopada 2014 at 22:18Hej, powiesz mi, proszę, jaką to marka i model tego Twojego wspaniałego klasycznego zegarka ze skórzanym paskiem? pozdrawiam serdecznie
tola
3 listopada 2014 at 10:34daniel wellington ;)