ubawiłam się setnie. poziom absurdu kereta jak zawsze na wysokim poziomie. to idealna lektury na dojazdy do pracy autobusem. tylko trzeba uważać, bo można przegapić przystanek, ta lektura wciąga.
keret nie zaskakuje niczym nowym, jak zwykle żongluje słowami, posługuje się groteską, tworzy surrealistycznych bohaterów, przedstawia ich w absurdalnych, ale niezwykłych sytuacjach i robi to tak cudownie, że gdybym jeszcze raz go spotkała (pierwszy raz był na spotkaniu autorskim w trafficu), to z pewnością rzuciłabym mu się na szyję i bardzo mocno go wyściskała. takie właśnie uczucia wywołuje we mnie ten niezwykły mężczyzna.
etgarze kerecie, który wierzysz, że złote rybki mają swoje własne pragnienia, zabójcy małych dzieci po śmierci stają się kubusiami puchatkami tulącymi się do krzysia, w ustach niektórych mężczyzn kryją się zamki błyskawiczne prowadzące do wnętrza człowieka, a kłamstwa wymyślane przez ludzi urzeczywistniają się w niezbyt odległej czasoprzestrzeni… dziękuję ci za te kilka wspólnie spędzonych chwil. realizm magiczny wypoczwarzający się z twoich opowiadań pochłonął mnie całkowicie. zupełnie nie pamiętam poprzednich twoich zbiorów (chociaż również bardzo mi się podobały!) i obawiam się, że z tym będzie pdoobnie.
ale muszę przyznać jedną rzecz, że opowiadania zatytułowane lieland, ekipa, wybierz kolor, siniak, złota rybka i nie całkiem sama są małymi mistrzostwami świata, a ty, etgarze, na zawsze uzyskujesz ode mnie koronę króla krótkiej formy, o.
kończę więc mój list dziękczynny do izraelskiego mistrza i oddalam się ku nie mniej abstrakcyjnym lekturom. susan sonntag, następna notka będzie należała do ciebie.
ocena: 5/6.
3 komentarze
ania
20 lipca 2012 at 07:39Keret jest mistrzem, podobne mam odczucia, choć na pewno zachwyciło mnie więcej opowiadań i dla mnie 6/6 ;) a teraz przychodzi czekać. na kolejne książki i kolejne wizyty w Polsce.
A właśnie powracam do czytania S.Sontag więc chyba inne polecane przez Ciebie lektury będę brała w ciemno ;)
bialyregal
21 lipca 2012 at 14:46Świetna recenzja. Czuję się zachęcona. Dziękuję :)
Miętowe Listki
9 sierpnia 2013 at 18:22Keret może i jest mistrzem, ale mnie męczy na dłuższą metę – całego tomu opowiadań nigdy nie potrafię przeczytać „na raz”. Zawsze tylko jako przerywnik – między książkami ze 2 opowiadania i po kolejnej książce następne itd.