Trochę skłamałam z tym czytaniem, bo jedna będzie do oglądania, a raczej smakowania po udanym gotowaniu, a do czytania tak naprawdę dwie. Jedna to projekt, w którym miałam okazję uczestniczyć. Gdy Matka Polka Feministka odezwała się do mnie z pytaniem o sesję – wiedziałam, że chcę całym sercem wspomóc ją w tym przedsięwzięciu. Tak powstały zdjęcia, które można oglądać na stronie Joanny, a jedno z nich wylądowało na okładce. Druga książka to najnowsza powieść Margaret Atwood. Obok takiego tytułu nie mogłam przejść obojętnie!
JOANNA MIELEWCZYK – MATKA POLKA FEMINISTKA
Zanim zaczniecie czytać, przygotujcie sobie paczkę (karton?) chusteczek, bo nie da się przy Matce… nie płakać. I to nie przez ciążowe hormony! To są wywiady, które poruszają do głębi, pokazując, że trzeba żyć, bez względu na to, co los przyniesie i nawet tragedie w pewnym momencie bledną i można odetchnąć lub w pewnym momencie ułożyć sobie wszystko na nowo. Jest czas, który pomaga. Są tematy, o których się nie mówi, a Joannie udało się przebić mur i opowiedzieć historie, czasem bardzo smutne, ale jednocześnie piękne, wzruszające i dające nadzieję. Jeśli macie chęć, to 14 lutego w Faktycznym Domu Kultury jest spotkanie autorskie promujące książkę. Ja będę!
MARGARET ATWOOD – SERCE UMIERA OSTATNIE
Tytuł jest piękny, nie da się ukryć, a sama powieść również zachwyca. Po przeczytaniu opisu wydaje się, że to nic nowego. Mamy dwójkę bohaterów, gdzieś w niedalekiej przyszłości, ledwo wiążących koniec z końcem, którzy postanawiają wziąć udział w programie Pozytron, który ma zapewnić im godne życie, brak zmartwień, dach nad głową i pracę. Problem jest taki, że jak już się wejdzie do programu, to trudno z niego wyjść, a w perfekcyjnym świecie wcale nie musi być tak perfekcyjnie. Brzmi znajomo? Trochę tak, ale autorka zgrabnie zmienia kierunki powieści i trudno przewidzieć, co wydarzy się dalej, mimo, że początek wszystkim wydaje się już dobrze znany. Powieść jest momentami absurdalna, ale jednocześnie pełno w niej komizmu, a zakończenie zupełnie nieprzewidywalne. Polecam sprawdzić!
MAGDALENA GEMBACKA – KOLOROWA KUCHNIA ROŚLINNA
Dawno nie miałam w rękach książki kucharskiej i trochę wypadłam z kulinarnego obiegu. Z reguły kończyło się to tak, że rzadko zaglądałam do przepisów, a grzbiety książek zdobiły półki (a raczej zbierały kurz), więc przestałam je kupować. Jednak w tym przypadku jest inaczej. Nie dość, że przepisy zawierają ciekawe roślinne składniki, które jednocześnie nietrudno dostać w sklepach, to dodatkowo dania są łatwe w przygotowaniu. Pół godziny i można jeść! Dzięki temu książka wciąż jest w ruchu, a hitem jest pasta z brokułów i masła orzechowego oraz zapiekanka pasterska, oczywiście w wersji wegetariańskiej. Polecam zaczynającym przygodę w kuchni roślinnej, ale też starym wyjadaczom. Zajrzyjcie też na bloga Magdy – jest to jedno wielkie ammniam!
A wy, co czytacie/oglądacie ciekawego?
4 komentarze
Magda
13 lutego 2017 at 14:38„Saturday” Ian McEwana naprzemiennie z „Żyj zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską”
„KOLOROWA KUCHNIA ROŚLINNA” – ciekawa pozycja. obecnie korzystam z jadłonomii, z której przepisy uwielbiam ale gotowanie na początku z tą książką nie udawało mi się :D
Anna
14 lutego 2017 at 11:46Ale narobiłaś mi ochoty na książkę z przepisami! Ostatnio trochę mam dość powtórek z rozrywki, a o sensowne wege-przepisy nie jest łatwo. Zaraz lecę do Magdy, a za kilka dni szukam książki! :)
Anja
17 lutego 2017 at 10:22Jest już nowa książka Atwood, tak tylko mówię ;) Tę czytałam, ale w przypadku najnowszej tytuł – „Burza: Czarci pomiot” już mnie tak nie przyciągnął ;)
Obecnie czytam „Food Pharmacy. Opowieść o jelitach i dobrych bakteriach…”, na którą mój wzrok pewnie by w sklepie nie padł, gdyby nie była tak pięknie wydana, a teraz się cieszę, bo jest tym czego potrzebowałam. Stąd też, jak przeczytałam o półgodzinnych przepisach wegetariańskich, to nie powiem, zaczęła mnie kusić „Kolorowa kuchnia roślinna”.
tola
19 lutego 2017 at 10:39oo, to nie wiedziałam, dzięki!
też mi wpadła w oko „food pharmacy”, jest przepięknie wydana, to fakt :)