wydawać by się mogło, ze wszyscy mają już dosyć burgerów. a jednak nie! co prawda, od pewnego czasu byłam na burgerowym detoksie, ale gdy dotarła do mnie wiadomość, że na moim mokotowie otworzył się warburger, to wiedziałam, że prędzej czy później wyląduję tam z chęcią wypróbowania nowych smaków.
przede wszystkim, wielki plus dla panów z obsługi. mili, sympatyczni i bardzo zaangażowani w swoją pracę. burgery również bardzo smaczne. bułki delikatne, wręcz mleczno-maślane, rozpływające się w ustach. ogrom dodatków sprawia, że trudno zapakować bułę do buzi. to jedyny mankament, chociaż ja poradziłam sobie całkiem nieźle.
BBQburger
chilliburger (jak dla mnie mógłby być bardziej ostry, ale ja jestem papryczkowym freakiem)
warburger
róg ul. puławskiej i dąbrowskiego
warszawa
21 komentarzy
Anonymous
29 września 2012 at 18:11Trochę drogi ten burger…
tola
29 września 2012 at 18:23klasyki są za 19 zł (zdjęcie ich nie objęło). w warszawskich burgerowniach podobne ceny…
Anonymous
29 września 2012 at 18:20Warto dodać, że bezpośrednio za tym miejscem znajduje się świetny sklep z meblami w stylu lat 50, 60 (po renowacji), a także swietnymi dodatkami designerskimi!
tola
29 września 2012 at 18:23dobrze wiedzieć (:
unpluggetive
29 września 2012 at 19:32może przy okazji zobaczę, bo opis buły jest apetyczny. śmiem przypuszczać, że trzeba szeroko otworzyć paszczę, jak u dentysty, brrrrr. :-)
tola
30 września 2012 at 18:16baaardzo szeroko :)
Anonymous
29 września 2012 at 21:30czesć trafilam tu przypadkiem i napewno wróce! jestes bardzo interesujaca, zaczne odwiedzzac Twoj blog czesciej. :) moge o cos spytac? zapewne kilkarotnie odpowiadalas, ale jaki aparat posiadasz? z gory dzieki za odpowiedz, czekam na kolejne posty. pozdrawiam! :*
tola
30 września 2012 at 18:16dziękuję! a fotografuję canonen 5d. z obiektywem 50mm f/1.4
Emilia
29 września 2012 at 23:36A ja ciagle jestem pod wrazeniem „burgerowni” w Barcelonie….i niestety nie znalazlam u nas nic rownie dobrego. Ale coz poprzeczka jest bardzo wysoko ;-)
Jag
30 września 2012 at 09:26Ja natomiast uwielbiam Barn Burger. Są i frytki i colesław w cenie burgera. W Warburger nie byłam, ale chyba warto spróbować dopóki jeszcze pomieszkuję na Moko;)
tola
30 września 2012 at 18:15w barn burgerze nie próbowałam, ale za to w burger bar (też na moko ;) też są w cenie dodatki, mała porcja nachosów. rytki i colesław = dobra para ;]
M.
30 września 2012 at 17:56a mają w menu jakieś wegeburgery? :)
tola
30 września 2012 at 18:14teraz nie było, ale ponoć w przyszłości mają być :)
krupakasia
30 września 2012 at 19:13Chilliburger mniaaaam, też jestem papryczkowym freakiem, lubię jak jest bardzo ostro ;)
cudowny kolor na paznokciach, zdradzisz co to?
tola
30 września 2012 at 21:30essie o wdzięcznej nazwie 'going incognito’ :)
rzeczoksiazkach.pl
30 września 2012 at 22:05Chiliburger to coś dla mnie! Czekam na Warburgery w Poznaniu!
ania
2 października 2012 at 12:41odnoszę wrażenie, ze Warszawa staje się jakimś zagłębiem burger barów.
Bee
2 października 2012 at 21:36BBQburgera bym chętnie porwała, szkoda że do Wawy tak daleko ;)
burczymiwbrzuchu
3 października 2012 at 21:52U nas w trójmieście dopiero się pojawiają burgerownie, dla niektórych porządny burger to dopiero nowość.
Ja uwielbiam burgery nie od dziś, a domową wersję opanowałam do perfekcji, dlatego jestem bardzo wymagająca dla tych kupnych na mieście.
Muszę jednak przyznać, że chilliburger wygląda naprawdę nieźle, skusiłabym się!:)
aleksangria
10 października 2012 at 11:36szkoda ze tak drogo, ale wybiore sie. dzieki za takie notki!
Anonymous
13 października 2012 at 18:29Po pierwsze – Drogo jak cholera 30 zł za bułkę z mięsem śmiech na sali.
Po drugie – Obecność śmietnika postawionego za budką powoduje iż wdychamy zacny smrodek sączący się spod klapy.
Po trzecie – Miejsce dobre dla osób lubiących się lansować. Cena nieadekwatna do ilości/jakości. Chodzą tam ludzie o toku myślenia „wydam 29 zł za bułkę z mięchem i jestem zajebisty warsiowiak”.
To tyle.