O veg deli słyszałam same dobre rzeczy. Zachwycałam się ich wnętrzem na zdjęciach i ciekawymi potrawami prezentowanymi na facebooku. Już od pierwszego dnia ich funkcjonowania usilnie myślałam o tym, by odwiedzić to miejsce, ale przez długi czas nie było mi po drodze. Aż w Warszawie pojawiła się moja cookie, którą prosto z pociągu trzeba było zabrać na obiad. Obydwie lubimy piękne wnętrza, zachwycamy się estetycznymi miejscami, a co najważniejsze: potrafimy obejść się bez mięsa. Roślinna restauracja zobowiązuje, a to był idealny moment, by do niej trafić.
Przyszłyśmy akurat, gdy robiło się ciemno. Podejrzewam, że w świetle dziennym (i przy wpadającym przez okna słońcu) restauracja musi wyglądać przepięknie.
Zamówiłyśmy pierogi z kaszą gryczaną i grzybami oraz risotto z cukinią i suszonymi pomidorami. Pierogi były przepyszne. Porcja ryżu była zdecydowanie zbyt duża, w połowie jedzenia już byłam pełna. Plus do tego zielona herbata w pięknych paprykowych kubkach. Z chęcią przygarnęłabym takie do swojej kuchni. Na deser nie miałyśmy już miejsca, ale z chęcią tam wrócę i spróbuję rawowych słodkości.
Roślinna restauracja, w której jedzenie podawane jest z miłością – przekonuje mnie to hasło napisane kredą na drzwiach i na tablicy. Świeże, nieprzetworzone składniki trafiają do mnie bardziej niż wykwintne i skomplikowane dania. To miejsce ma sens, a ja bardzo mu kibicuję.
ul. Radna 14
Warszawa
5 komentarzy
Fashionitka
2 kwietnia 2013 at 22:51No w końcu muszę się tam wybrać (bo się wybieram i wybieram) ;-) Zdjęcia jak zawsze super! A pierogi z kaszą smaczne?
tola
3 kwietnia 2013 at 08:30bardzo! i te kiełki idealnie pasowały.
Fashionitka
4 kwietnia 2013 at 22:54No to chyba nie mam wyjścia ;-) Odkładam wizytę tam już od miesiąca, ale pogoda za oknem mnie nie zachęca niestety na dalekie podróże… Chcę wiosny!
misia97
3 kwietnia 2013 at 15:33Świetnie, że piszesz o tym miejscu – niedawno odkryłam je na fb i wahałam się czy faktycznie warto tam iść, ale Twój post mnie baaardzo zachęcił. Dzięki!
Travelling Milady
22 kwietnia 2013 at 22:26Co za bajeczne miejsce. Że też muszę mieszkać tak daleko od Warszawy. Ale przy najbliższej okazji sobie nie daruję. Świetny blog. Pozdrawiam.