jednego wieczoru podejmujesz decyzję, a następnego dnia już jesteś nad morzem. lubię takie wypady. stopy zmrożone lodowatym bałtykiem i włosy rozwiane nadmorskim wiatrem. i chociaż nie zdążyłam zjeść ani rybki, ani gofra, to i tak było bardzo przyjemnie. jeśli chodzi o sprawy jedzeniowe, polecam original burger i 24 dania. zatem tym razem gdańsk.
kolacja w original burger (ul. długa, tuż za neptunem) całkiem udana. fajne miejsce, na parepecie stare telefony i maszyny do pisania. burger na ostro – bardzo smaczny.
tu z kolei śniadanie z 24 dania. bruschetty z indykiem, oliwkami i pomidorami, do tego sałata. byliśmy dwukrotnie. polecam koktajle, pyszne!
12 komentarzy
Mowa liter
25 sierpnia 2012 at 21:39Ojej znowu sama rozkosz dla podniebienia :) I gdańskie kamienice – piękne!
tola
26 sierpnia 2012 at 14:07rozkosz musi być :]
Jag
25 sierpnia 2012 at 23:03Super zdjęcia i…zrobiłam się głodna. A do Gdańska mam spory sentyment, moja rodzina ze strony taty stamtąd pochodzi, więc często tam bywam.
tola
26 sierpnia 2012 at 14:06u mnie też sentyment, bo jako dziecko co roku z rodzicami jeździliśmy właśnie do gdańska.
Anonymous
26 sierpnia 2012 at 10:30Mam jasność – dziękuję, Tola już wie za co. :) I piękne zdjęcia, jak zawsze. Iku.
tola
26 sierpnia 2012 at 14:06dziękuję :)
Anonymous
26 sierpnia 2012 at 15:41a cóż to za żółty lakier na paznokciach? pięknie wygląda!
tola
26 sierpnia 2012 at 19:10z miss sporty. ale krótko się trzyma, albo ja nie umiem malować ;)
Anonymous
27 sierpnia 2012 at 17:09jaki przystojny Piczi! (-; i naklejka z ptakiem się znalazła w Gdańsku, lubię to. fajne takie wypady.
Cookie
Fashionitka
27 sierpnia 2012 at 21:15Jedzenie to jedno, ale ta czerwona torebka to prawdziwe cudo :-)! Zdradzisz skąd jest? Bo chyba nie kojarzę, choć przemknęła mi Rozwadowska w głowie.
tola
27 sierpnia 2012 at 21:22tak, to rozwadowska :)
URBAN BEINGS
1 września 2012 at 19:26jedzenie wygląda przepysznie :)