Moda na seriale spowodowała, że moje noce stały się dużo krótsze. Jeszcze tylko jeden odcinek – mówiłam sobie, po czym oglądałam kilka pod rząd. Czasem do godzin porannych. Zachłysnęłam się serialami i mimo, że oglądałam ich całkiem sporo, to co jakiś czas potrzebowałam czegoś nowego. Lubiłam wracać do tych pierwszych, od których ciężko było się oderwać. Desperatki, Grejsy, Mad Meny. Niektóre wybierałam tylko na sen. Wiedziałam, że akcja toczy się powoli, więc jak zasnę, to nie będzie poczucia straty. Tak, motywacje do oglądania były różne. Oto mój alfabet serialowy.
A jak American Horror Story – człowiek myśli, że więcej lęku nie zniesie, ale każdy odcinek sprawia, że ten lęk trzeba pokonać i wrócić. Pierwszy sezon był rozgrzewką. Drugi – mistrzostwem.
B jak Black Mirror – miniserial, który powinien obejrzeć każdy wielbiciel dramaturgii. Tutaj w wydaniu mocno futurystycznym, ale jednak skupienie na człowieku to podstawa. Bardzo. Zwłaszcza odcinek Be right back. Nie zraźcie się pierwszym, ze świnią.
C jak Californication – Karen zawładnęła moim sercem, od początku do końca. Nowe odcinki mało mnie obchodzą, ale był taki czas, że Californication bawiło do łez. Dobre czasy.
D jak Desperate Housewives – to zabawne, że ten serial zaczęłam oglądać przez mojego narzeczonego. To on się śmiał do ekranu, a ja zastanawiałam się, co w tym takiego zabawnego. Postanowiłam spróbować i przepadłam. Gabi, Juanita, Carlos. Love.
G jak Girls, The Good Wife, Grey’s Anatomy – E i F pominęłam, ale pod literką G ukryłam aż trzy seriale. I to jedne z moich ulubionych. Girls chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Od pierwszego sezonu święcą triumfy, a Lena stała się głosem pokolenia młodych, zdolnych dziewczyn, które dalekie są od wizerunku Sereny z Gossip Girl. Też Nowy Jork, jednak z zupełnie innej perspektywy.
Grey’s Anatomy to pierwszy serial, który już w pierwszym odcinku doprowadził mnie jednocześnie do wybuchu śmiechu i do łez. Bohaterowie przeżyli (lub nie) wszystkie możliwe katastrofy, a ja ciągle wracam dla mojego ulubionego Owena.
O The Good Wife mogłabym zrobić oddzielny wpis. Alicia i Will to moja ulubiona serialowa para, od której nie mogę oderwać wzroku. Jest coś w tym serialu (mądrość?), która sprawia, że należy do mojej top trójki. Wczoraj skończyłam piąty sezon (który notabene złamał mi serce). Nic więcej nie napiszę, tylko tyle, że warto.
H jak Homeland – w serialach najbardziej lubię duety, a Carrie i Brody dobrali się doskonale. Wciągająca fabuła czyni ten serial co najmniej bardzo dobrym. Sezon sezonowi nierówny, ale histerie Carrie i jej walka z uczuciami do Brody’ego mocno przyciąga.
J jak Justified – Raylan Givens. Jego imię i nazwisko wypowiadane z tym teksaskim akcentem od razu powoduje uśmiech na mojej twarzy. Takich szeryfów lubię. I tego typu obyczajówki.
K jak The Killing – dwa sezony odkrywania prawdy, kto zabił Rosie, mogą wydawać się wiecznością, ale w tym serialu wszystko ma swój czas. Trzeci sezon był powiewem świeżości. Linden i Holder razem, na właściwym torach – to lubię.
M jak Mad Men – serial, który budzi niepokój, ale jednocześnie uzależnia. Mimo, że Don Draper gra tu pierwsze skrzypce, to i tak uwaga skupia się wokół kobiet i przemian związanych z ich pracą.
N jak New Girl – Zooey Deschanel albo się kocha albo nienawidzi. W tym serialu wypada tak naturalnie, jakby była sobą. Dla mnie jest rozbrajająca, a jej towarzysze są świetnym uzupełnieniem. Dobre na poprawę humoru, choć czasami tak bardzo abstrakcyjne, a z drugiej strony życiowe.
O jak Orange Is The New Black – porzuciłam w połowie pierwszego sezonu, tak jak House of Cards. Więzienne perypetie były całkiem zabawne, ale w pewnym momencie zupełnie straciłam ochotę. Chyba Netflix do mnie nie trafia.
P jak Pretty Little Liars – moje guilty pleasure. Oglądam najczęściej wtedy, gdy skończą mi się wszystkie inne seriale. Fabuła jest do bani, ale mam słabość do Spencer, która w prawdziwym życiu jest dziewczyną Mike’a ze Suits. Podglądam ich na Instagramie (linki tutaj: Mike i Spencer) i tworzą tam cudną, mądrą parę.
R jak Revenge – początkowo historia Emily, która wraca do rodzinnego miasteczka, by pomścić swojego ojca, nawet mi się podobała, ale z każdym sezonem było coraz gorzej. Ładni ludzie przestali wystarczać.
S jak Six Feet Under, Suits – powróćmy do hitów. Serial o domu pogrzebowym ma prawo budzić emocje, a ja poczułam się rozłożona na łopatki. Zwłaszcza w końcówce trzeciego i w czwartym sezonie. Lubicie dramatyczno-obyczajowe historie? Zapraszam. Pod literką S pojawia się też inny serial – Suits. Nic to Harvey czy Mike – Ludwiczek jest moim bohaterem. Uwielbiam!
T jak True Detective – odkrycie ostatnich tygodni. Matthew McConaughey jako Rust Cohle jest najlepszy. Po prostu. Tak dobrze budowanego napięcia dawno nie widziałam.
U jak United States of Tara – staroć, ale jaka dobra. Tara ze swoimi wcieleniami zajęła stałe miejsce w moim dużym sercu. Odcinki pamiętam jak przez mgłę, ale uczucie, które mi towarzyszyło przy oglądaniu – aż do dzisiaj.
V jak Vampire Diaries – ostatni sezon jest nie do przebrnięcia, ale pamiętam te czasy, kiedy wszyscy czekali, aż Elena i Damon będą razem. Było, minęło.
W jak Weeds – to dopiero były historie. Z sezonu na sezon coraz ciekawsze. Z całej bandy najbardziej lubiłam Estebana.
XYZ pozostawiam puste. Gdy myślę o moich ulubieńcach-tasiemcach, to zaliczę do nich: The Good Wife, Mad Men i The Big Bang Theory (które pominęłam w zestawieniu). Szkoda, że niektóre seriale ciągną się jak flaki z olejem (How I Met Your Mother, to do Ciebie) i przez to zabijają urok pierwszych sezonów. Coraz częściej wybieram też miniseriale. Utopia, Top of The Lake, Black Mirror – są krótkie i dotyczą sedna sprawy.
Jeśli macie ochotę, podzielcie się w komentarzach swoimi ulubieńcami. Chętnie odkryję coś nowego albo chociaż utwierdzę się w przekonaniu, że czas spędzony na oglądaniu seriali to niekoniecznie czas stracony.
31 komentarzy
Maja Sieńkowska
31 marca 2014 at 12:33Aaa! Kiedy ty to wszystko obejrzałaś? :D
Nie mam nic do dodania, poza tym, że czas zacząć nadrabiać kolejne polecane przez ciebie tytuły. :)
tola
31 marca 2014 at 12:54sama nie wiem kiedy (: ale często to jest ok. 20 minut dziennie, tuż przed snem.
Monika
31 marca 2014 at 15:19A gdzie Ally McBeal? :D
tola
1 kwietnia 2014 at 10:31Ally MCBeal też powinna być, uwielbiałam :) ale skupiłam się na bardziej „współczesnych” (:
Movielicious
31 marca 2014 at 15:31oooch!
Kiedyś nie cierpiałam seriali, ale teraz niemal non stop jestem „w trakcie” jakiegoś sezonu :) teraz planuję zacząć „True Detective”, cieszę się, że znalazł się u Ciebie na liście!
Szkoda, że „House of Cards” nie przypadł Ci do gustu… ja lubię bardzo i ciągle jeszcze przede mną drugi sezon.
z Twojej listy uwielbiam „Girls” (chociaż bohaterki czasami okrutnie mnie irytują…), „The Killing”, „Homeland”, „American Horror Story” (ale trzeciego sezonu nie jestem w stanie oglądać, kompletnie mi się nie podoba), kiedyś zachwycałam się „Boarwalk Empire” (dwoma pierwszymi sezonami), lubiłam też „Californication”.
dorzucę jeszcze brytyjską perłę pod tytułem „Luther”
Adriana
31 marca 2014 at 18:57oj ja też kilka dni temu skończyłam 5 sezon „The Good Wife” i serce pękło mi na milion kawałków! :(
Adriana
31 marca 2014 at 19:00a jeśli mowa o wapirach, to zabrakło w zestawieniu „True Blood” – ja uwielbiam! :)
Karolina
31 marca 2014 at 19:18o matko, ile seriali! :D
Ja oglądałam jedynie Chirurgów, Gotowe na wszystko, Californication i Suits.
W tej kolejności;) Każdy z tych seriali miał tak wielki wpływ na moje życie, że to aż nieco straszne. Najbardziej chyba Greysi na mnie wpłynęli. Chirurgów zaczęłam w podstawówce, przez co w gimnazjum byłam w klasie biologicznej, w liceum brałam udział w sekcji zwłok, robiłam tracheotomię i miałam zamiar być chirurgiem. Nic z tego jednak na szczęście nie wyszło, w porę się zorientowałam, że nie lubię się tak dużo uczyć i na studiach byłabym nieszczęśliwa.
No i dwa dni temu oglądałam własnie nowy odcinek, Kepner & Avery to mój ukochany duet. Owen i Cristina również wymiatają!
Natalia/papieriwelna
31 marca 2014 at 20:29Patrząc na Twoją (rewelacyjną!) listę seriali, ja utkbęłam gdzieś w średniowieczu. (;
Moimi ulubionymi są Ally McBeal, Chirurdzy, Seks w Wielkim Mieście (Carrie i Mr. Big!!) i Newsroom (: New Girl oglądam na poprawę humoru – uwielbiam Zoe. (: a obecnie utknęłam na 2 sezonie House of Cards. (:
Wpis genialny! (:
sernik
31 marca 2014 at 22:20Whoaa, nie jestem jedyna z TVD i Pretty Little Liars <3
Itak
31 marca 2014 at 22:33Czemu tylko angielskie tytuły? Oglądasz je w oryginalnym języku? Czy polskie seriale nie są dobre/wciągające?
Z wymienionych przez Ciebie seriali nie znam niestety ani jednego :<
Pozdrawiam
tola
1 kwietnia 2014 at 10:34szczerze, przez oryginalne angielskie tytuły łatwiej było mi stworzyć mój alfabet. często też oglądam po angielsku, więc moim zdaniem jest to uzasadnione. jeśli polecasz jakieś polskie seriale, to chętnie się dowiem, co dobrego można obejrzeć.
z polskich lubiłam tylko „usta usta” :)
LotsOfSources
2 kwietnia 2014 at 09:27Z 'polskich’ polecam „Bez Tajemnic” ;)
tola
4 kwietnia 2014 at 14:22miałam zamiar go obejrzeć, dzięki :)
rasp
1 kwietnia 2014 at 00:30fajna lista:) dorzuciłabym jeszcze „orphan black” i kilka brytyjskich;)
tola
1 kwietnia 2014 at 10:34chętnie poznam kilka brytyjskich, bo czuję zapotrzebowanie :))
Anniko
3 kwietnia 2014 at 21:53jeśli brytyjskie to na pewno Sherlock, The Fall, The Widower – to z tych bardziej serio, a trochę luźniej: Skins i My Mad Fat Diary :)
tola
4 kwietnia 2014 at 14:22skins oglądałam, i przerwałam po 3 sezonie. a za my mad fat diary muszę się wziąć :)
the fall – byłam zachwycona, zapomniałam o tym serialu :)
sherlock mnie nie wciągnął..
Sofia
6 kwietnia 2014 at 16:29Z brytyjskich polecam „Broadchurch” – świetnie zagrany, a napięcie trzyma do końca. Trudno się od tego serialu oderwać ;)
rasp
7 kwietnia 2014 at 23:59z brytyjskich polecam już tu wspomniane Broadchruch i zdecydowanie My Mad Fat Diary, mój osobisty faworyt:) poza tym także Whitechapel, Silk (bardzo!), The Village, Peaky Blinders (bardzo bardzo!) oraz – jeśli jeszcze nie widziałaś – Luther!
iku
1 kwietnia 2014 at 11:50„Bez tajemnic”, polecam.
Ania
11 kwietnia 2014 at 16:00Och, Pretty Little Liars to też moje guilty pleasure ;) Ale nie wiedziałam, że Troian Bellisario i Patrick J. Adams są parą! Do listy dorzuciłabym ewentualnie Sherlocka, chociaż gdy ogląda się The Big Bang Theory, to główna postać już nie jest takim zaskoczeniem… ;) Pozdrawiam! A.
Thoughts Blender
12 kwietnia 2014 at 03:17Och, jak dobrze przeczytać, że i mnie House of Cards nie wciągnęło. Też porzuciłam w połowie pierwszego sezonu.
Thoughts Blender
12 kwietnia 2014 at 03:18Miało być: „że nie tylko mnie HoC nie wciągnęło”. Czasem za szybkie są te paluszki przy klikaniu Opublikuj.
Ag Kaczmarek
23 czerwca 2014 at 15:35Zaczynam The Good Wife! Takiego posta potrzebowałam przed wakacjami! :)
Miesięcznik 03’14 | marilabo.pl - blog edukacyjno-życiowy
6 lipca 2014 at 21:16[…] Serialowy alfabet ToliPrzepiękne zdjęcia, w których się zakochałam, są do pooglądania.Języki obce i komputer – jak zrobić z tego użytek?O pułapce porównania Jak przygotować swój Elevator Pitch?Ciekawy post o tym jak się pisze bloga.Zbliża się pora podróżowania. Adamant Wanderer radzi jak wybrać dobry hostel Wiosna, to też i zdrowie. Warto pamiętać o piciu pokrzywy i nie dopuścić do tego, żeby być skinny fat. […]
Miesięcznik 03'14 | marilabo.pl
12 sierpnia 2014 at 11:56[…] Serialowy alfabet ToliPrzepiękne zdjęcia, w których się zakochałam, są do pooglądania.Języki obce i komputer – jak zrobić z tego użytek?O pułapce porównania Jak przygotować swój Elevator Pitch?Ciekawy post o tym jak się pisze bloga.Zbliża się pora podróżowania. Adamant Wanderer radzi jak wybrać dobry hostel Wiosna, to też i zdrowie. Warto pamiętać o piciu pokrzywy i nie dopuścić do tego, żeby być skinny fat. […]
Dagmara Kos
22 października 2014 at 22:45the bridge, the knick, hannibal, game of thrones, breaking bad-oprócz kilku pozycji z Twojej, te by dodatkowo znalazały się na mojej liście
www.hallusforte.pl
5 sierpnia 2015 at 15:50Wreszcie ktoś pisze na temat, a nie próbuje i w efekcie
się błąka nie wiadomo gdzie. Poproszę o więcej
natalens.studio
20 lutego 2016 at 21:44Ja zakochałam się w The Affair- właśnie jestem w trakcie
drugiego sezonu,polecam !
tola
20 lutego 2016 at 21:50taaak, też uwielbiam :)