do przeprowadzki zostało kilka dni, więc porządki i pakowanie rozpoczęłam od kosmetyków. tym sposobem natknęłam się na kilka flakonów perfum, które w ostatnim czasie gościły na mojej skórze. począwszy od lewej:
1. dior j’adore. mój najnowszy nabytek. pachnący mandarynką, jaśminem, fiołkami prezent niespodzianka. niezwykle zmysłowy, idealny na wieczór. to będzie mój zapach na ciepłe, letnie noce.
2. elie saab la parfum. oj, długo na nie „chorowałam”. nie mogłam się zdecydować, czy wybrać te czy valentino valentina, aż w końcu wybór padł na libańskiego projektanta. piękny zapach kwiatów pomarańczy i jasminu, na bazie miodu i paczuli. delikatne, lekkie, wiosenne.
3. lancome tresor midnight rose. zachwyca różanym aromatem i bardzo słodką maliną. nutę serca stanowi jaśmin, piwonia i różowy pieprz. perfumy te już zawsze będą kojarzyć mi się z pobytem w paryżu.
4. givenchy ange ou demon le secret. zakochałam się od pierwszego powąchania. to jedne z moich ulubionych perfum. mandarynka, szafran, biały tymianek tworzą genialną kompozycję. w tle jaśmin, lilia i orchidea. tak pachniała zeszłoroczna jesień.
5. moschino funny! to świeży, owocowo-kwiatowy zapach, idealny na dzień. połączenie zielonej herbaty z jaśminem i piwonią oraz wyczuwalny zapach pomarańczy i czerwonej porzeczki kojarzy mi się z zeszłoroczną wiosną.
1 Comment
Praline
20 lutego 2016 at 20:59Choruję na Elie i Diora.. :) i Chanel Mademoiselle. Standardowo.