Dzień z Ewą był z gatunku cudnych, nie do powtórzenia, chociaż o mały włos i musiałybyśmy go przeżyć jeszcze raz. Skasowanie zdjęć z karty i ich odzyskiwanie przyprawiło mnie prawie o zawał serca – nie polecam takich atrakcji. Na szczęście w moim chłopcu jest siła i moc przywracania wspomnień, także dzień później zdjęcia wróciły.
Wracając do Ewy, to była nasza druga sesja. Tym razem miały być piegi, rudość i duża dawka kobiecości. Urok tego dziewczęcia nie ma granic. Uśmiałyśmy się po pachy, najpierw wybierając ubrania (i buty, w których Ewa zawojuje świat), a potem przebierając się w różne rzeczy na mieście (nie, nie w krzakach, chociaż taki był pierwotny plan). Dzień zwieńczyłyśmy kolacją i leżakowaniem na trawie. Jak to się ładnie mówi – to był dzień.
5 komentarzy
Ag Kaczmarek
6 sierpnia 2013 at 19:55piękne czarno-białe.
CauseLoveIt
6 sierpnia 2013 at 21:25Uwielbiam piegi! Szczególnie wyjątkowo wyglądają właśnie u rudych :)
Travelling Milady
7 sierpnia 2013 at 12:46Kiedyś nie znosiłam piegów, a teraz je uwielbiam. Cudnie.
Meble
7 sierpnia 2013 at 15:02Przepiękne!!
marpil
8 sierpnia 2013 at 20:50Oglądam te zdjęcia i nie mogę się nadziwić, ze ta Ewa ma tak wiele twarzy, że na każdym zdjęciu wygląda inaczej, że jest kameleonem! Mi najbardziej podoba się zdjęcie pierwsze – jest taka dziewczęca, i ostatnie, gdy już trochę w niej zadziorności. I to ze środka, gdy trzyma kosmyk włosów – coś w niej jest tam takiego… nie umiem powiedzieć…