Mam szczęście do mądrych, zabawnych i uroczych par. Z Martą i Jankiem spotkałam się po raz pierwszy w maju i od razu wiedziałam, że z tej mąki będzie chleb, tzn. ślub, który zapadnie mi w pamięć. To zabawne, ale w tym dniu czułam się, jak na koloniach. Totalnie zrelaksowana i podekscytowana tym, co się za chwilę stanie. Widok na jezioro, grono przemiłych ludzi i czas, który uciekał jak szalony. Schowana za aparatem wzruszałam się i uśmiechałam na zmianę. To był super czas i gdybym mogła, przeżyłabym ten dzień jeszcze raz.
Kościół: św. Jana Vianneya na poznańskim Sołaczu
Hotel: Kaskada pod Poznaniem
Zaproszenia: Happy Prints
5 komentarzy
Arthletic
7 września 2014 at 17:16Zawsze jestem pod wrażeniem Twoich zdjęć. Te ślubne są przepiękne. Sama marze o takich. Zero kiczu. Aż chce się wychodzić za mąż :D
Pozdrawiam!
Karolina
10 września 2014 at 07:27Bardzo przyjemne zdjecia. Jakim aparatem/obiektywem działasz?
Sama mam używany 550d i 18-55, da radę z tego BARDZO dużo wycisnąć, ale biorąc pod uwagę, że w przyszłosci chciałabym robić zdjęcia ślubne pasowałby zebrać kasę na coś lepszego, także pytam wszystkich o sprzęt jaki polecają. :)
Monika
29 stycznia 2015 at 22:05Tolu, gdzie bylo wesele? Jestem w trakcie szukania sali na wlasne i przegladam Twoje sesje w poszukiwaniu inspiracji :)
Pozdrawiam,
Monika
(Twoja fanka jeszcze z czasow soup.io :D )
Kasia
8 listopada 2015 at 22:49Ponawiam pytanie o miejsce: mogłabys powiedzieć co to za kościół?
Pozdrawiam
tola
12 listopada 2015 at 18:40hej Kasia, zupełnie wyleciało mi z głowy. właśnie się naszukałam co to za kościół i już wiem: św. Jana Vianneya na Sołaczu :)