Cztery klisze w końcu się doczekały. Nie do końca pamiętałam, co mogłoby na nich być, więc gdy tylko wyszłam z labu, mimo gęstniejącego mrozu, szybko przejrzałam indeksy w poszukiwaniu utraconego (zapomnianego) czasu. Zaróżowione ręce i błogi uśmiech. I pół roku wstecz. Zdjęcia od maja do grudnia. Postanowiłam wykorzystać je do podzielenia się z Wami moimi ulubionymi tegorocznymi wspomnieniami.
Maj. Berlin. Kolejna majówka w Berlinie, pełna dobrze znanych już miejsc i smaków. Nic odkrywczego, ale wystarczy chwila w tym mieście, by nabrać inspiracji na kolejne miesiące.
Czerwiec. Piwonie. Tak, jak kiedyś co roku czekałam na konwalie, tak od dwóch sezonów to piwonie królują na moim stole (albo i łóżku, bo tam najczęściej robię zdjęcia, jak widać nie tylko kobiet). Blady róż i zapach niosący się po całym mieszkaniu. Czuję, że następne perfumy będą właśnie takie, pudrowo-kwiatowe.
Wrzesień. Jedyny taki do końca życia. Pachnący figami i ubrany w koronki. Wciąż braknie mi słów na jego wspomnienie.
Październik. Koniec sezonu ślubnego. Pełnego dobrych doświadczeń i bardzo inspirujących par. Otworzyły mi się oczy i poczułam, że dzieją się dobre rzeczy.
Listopad. Spacery po Mokotowie. Jeżdżenie na rowerze, umawianie się na obiad z bliskimi w ciągu dnia. Praca wędrowała na ranki lub wieczory, a środek dnia stawał się dobrym momentem na przerwę i świeże powietrze.
Grudzień. Nasza mała choinka, przeprowadzka i odświętne morze. Bardzo dobrze spędzony rodzinny czas, pełen wzruszeń i wdzięczności.
3 komentarze
Kelly
2 stycznia 2015 at 18:12Jak pięknie i nastrojowo :)
lumpatia
6 stycznia 2015 at 21:09Urzekło mnie zdjęcie w pościeli. To musiał być piękny ślub, Twój uśmiech mówił wszystko. Pachnący figami? Ahhh!
dorota @ plants on the plate
18 stycznia 2015 at 22:31zdjęcia z klisz zwykle są pełne uroku, ale te są naprawdę super, nawet pod ziarnem i kolorami! gratuluję i pozdrawiam, d.